Łowiskiem była niepozorna rzeczka o szerokości od 3-6m z wartkim nurtem i nieregularnym biegiem, która płynie w bardzo malowniczym lesie. W wielu miejscach można natknąć się na powalone drzewa w poprzek tego cieku. Liczne wypłycenia, w których widać dokładnie piaszczyste dno oraz głębsze rynienki, które są kryjówkami pstrągów. Pomimo małej szerokości tej rzeczki można mile się zaskoczyć nawet 2m dołkami przy zakrętach, a już takie warunki to znak, że pstrągi mają dobre warunki i można zapolować nawet na okaz. Wędkarz może na tym łowisku wyciszyć się, bo spotkanie innego człowieka graniczy z cudem. Na prawdę tylko garstka wędkarzy wie, że w tej wodzie pływają pstrągi, które można z powodzeniem łowić. Lepiej niech tak zostanie, dlatego nazwy rzeczki nie podam :)
Łukasz łowienie rozpoczął od woblerków "typowych", czyli jakiś dorado, "sieków" oraz kenartów takich w kolorach "pstrążek" lub "strzebla". długość 4-6cm wersje pływające. Łowisko najwyższej próby, gdzie każdy rzut musiał być z olbrzymią precyzją wykonany, aby drogocenna przynęta nie zawisła od razu na jakiejś gałęzi. Prowadzenie woblerka pod prąd z częstymi dłuższymi "przystankami", nie przynosiło rezultatów. Zdawałoby się, że agresywnie pracujący woblerek w jednym miejscu na napiętej żyłce, skusi potokowca do ataku. Prawdopodobnie na tak małym strumieniu ryby są na tyle ostrożne, że bez trudu widzą wędkarza przy takiej taktyce łowienia. Efekt taki, że bardzo ciężko skusić rybę do brania. Kilka dobrych miejscówek bez brania, więc pora zmienić taktykę...
Zamiast łowić pod prąd, wobki zostawała podawane w górę rzeczki i ściągane dość szybkim tempem z nurtem. Jak wiadomo ryby w rzekach ustawiają się pod nurt i w tej pozycji oczekują, że może jakiś smakowity kąsek wpadnie w ich zasięg. W naszym wypadku wobler to potencjalny pokarm, który dosłownie przez sekundę jest w zasięgu ryby. Przy prowadzeniu naszego wabika z nurtem, wędkarz jest niewidoczny dla ryb, a pstrąg nie ma zbyt wiele czasu aby wyczuć zagrożenie. Kilkanaście minut takiego łowienia w głębszej rynience i jeeest... Gwałtowne branie i dość siłowy szybki hol, aby ryba nie wlazła w zaczep. Na brzegu ląduje pięknie ubarwiony pstrąg potokowy. Ma długości 34cm, fotka i do wody...
Kilka stanowisk dalej Łukasz złowił jeszcze jednego mniejszego oraz spudłował jedno branie. Jak na taką mikro rzeczkę to i tak dobry wynik...
(na tej fotce widać w tle z jak niepozornym łowiskiem mamy do czynienia)
Piękne łowienia w tak dzikiej scenerii, gdzie nie trzeba bić się o wolne stanowisko z gruntowcami lub wczasowiczami. Tylko wędkarz i przyroda. Ryby co najważniejsze też dopisały. Słońce już wysoko i powoli trzeba było kończyć łowienie.
Miłe zaskoczenie na koniec...
Pstrąg potokowy o długości 40cm to chyba najlepsza podsumowanie tego dnia łowienia i dowód na to, że woda "tajna" i z dużymi szansami na ładną rybę.
Rozpoczęcie sezonu spinningowego już za nami. Teraz tylko czekać na wiosnę....
Pozdrawiamy
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz