FIRMA GODNA ZAUFANIA

wtorek, 25 listopada 2014

Kalosze Dunlop Blizzard, ocieplane na zimę.

witam
Zima już zapasem, a prawdziwy wędkarz nigdy sezonu nie kończy. Sam czasami lubię sobie powędkować na lodzie łowiąc głównie płocie i leszcze na mormyszkę. Dziś w naszym sklepie wędkarskim mieliśmy dostawę obuwia firmy "Dunlop", które jest naszą propozycją dla wędkarzy na ten najzimniejszy okres sezonu. Towar jest wprowadzany zamiast bardzo popularnych kaloszy "spirale", którymi handlowaliśmy przez ostatnie lata. Kalosze ocieplane "BLIZZARD", to obuwie naszym zdaniem bardzo dobrej jakości, idealne dla wędkarza jak i osób pracujących fizycznie na wolnym powietrzu zimą. Rynek wędkarski od lat jest zalewany artykułami "made in china", a polecane przez nasz kalosze wędkarskie są produkowane w Portugalii, co wyróżnia je na tle tego co można obecnie kupić na Allegro lub w sklepach internetowych. W naszym sklepie stacjonarnym, staramy się unikać sprzedaży towarów gorszej jakości, aby unikać reklamacji, zwrotów lub ogólnego niezadowolenia wśród naszych klientów.

Obuwie jest ocieplane od wewnątrz, gruba antypoślizgowa oraz "antywstrząsowa" podeszwa, ściągacz i to, że wykonane z wytrzymałego oraz odpornego na mróz materiału, czynią je doskonałą ofertą dla amatorów zimowego wędkowania. Podlegają dwuletniej gwarancji, o której śmiało informujemy, bo buty są wykonane bardzo solidnie i pewnie długo posłużą. Cena naszym zdaniem jest bardzo atrakcyjna, jak na produkt tak wysokiej jakości, dlatego polecamy to obuwie zarówno w naszym sklepie stacjonarnym oraz na www.centrumwedkarskie.pl. Ten blog wędkarski, jest prowadzone także w celu informowania o najnowszych promocjach i nowościach, dlatego zachęcamy do odwiedzania nas regularnie w sieci :)
pozdrawiam

środa, 19 listopada 2014

Sklep wędkarski z towarem "od ręki".

W internecie jest wiele sklepów wędkarskich, ale sklep www.centrumwedkarskie.pl jest tylko jeden! Postawiliśmy sobie bardzo wysokie cele, które opierają się w dużym stopniu na naszym doświadczeniu jeżeli chodzi o sklep stacjonarny w Zielonej Górze. Postanowiliśmy podejść w sklepie internetowym do klienta na tych samych zasadach co w naszym salonie wędkarskim. Wędkarz ma mieć możliwość wyboru najlepszego towaru w różnych przedziałach cenowych, do wszystkich metod połowu. Dodatkowo regularnie będziemy robili promocje na wybrany asortyment, znanych marek wędkarskich, towar jest zawsze nowy, sprzęt ma dwa lata gwarancji, a klient ma możliwość zwrotu towaru bez podania przyczyny. Ilość artykułów na naszym sklepie wędkarskim ciągle się zwiększa, dlatego warto nas odwiedzać co jakiś czas. Towar na naszym sklepie ma być dostępny "od ręki", co gwarantuje szybkie wysyłki. Z naszych obserwacji wynika, że w wielu sklepach internetowych możemy spotkać się z "towarem wirtualnie dostępnym", a po zamówieniu okazuje się, że sprzedawca nie posiada na magazynie np. zamawianej wędki i musi sam ją zamówić u producenta, aby móc zrealizować zamówienie klienta. Niesztuką jest wprowadzić na sklep internetowy ogromną ilość artykułów, na które robi się atrakcyjne ceny, a przy zamówieniu zwodzić klienta przez np dwa tygodnie "że wysyłka się opóźnia", bo towaru sprzedawca nie posiada, czym zmusza klienta do długiego oczekiwania na paczkę. Dla nas takie zachowanie nie jest dopuszczalne! Zamawiając w naszym sklepie wędkarskim, wędkarz musi mieć pewność, że wysyłka będzie kolejnego dnia, a dostawa w ciągu np. nawet 24h od złożenia zamówienia. Dzięki bardzo nowoczesnemu systemowi informatycznemu, dostępność towaru jest cały czas monitorowana, dlatego unikamy sytuacji sprzedaży towaru niedostępnego i tym samym opóźnień w wysyłkach zamówień. Właśnie to jest naszym głównym celem, jakość i sprawność w obsłudze klienta. Jak coś jest dostępne na naszym sklepie internetowym, klient może to zakupić też w naszym sklepie stacjonarnym.
Jesteśmy bardzo zaufanym sprzedawcą, który na pierwszym miejscu stawia zadowolenie klienta. Zapraszamy do zapoznania się z naszą ofertą na www.centrumwedkarskie.pl.
pozdrawiam

sobota, 15 listopada 2014

Duże jeziorowe okonie na spinning, dużo szczęścia.

witam
Zima już zapasem, można usiąść wygodnie w fotelu i wspominając podsumować sezon wędkarski. W tym poście naszego bloga chciałbym przedstawić moją opinię na temat łowienia dużych okoni na spinning z łódki. Wędkuję na jeziorach bardzo okazjonalnie, są to wody z dużą presją wędkarską i niestety kłusowniczą, dlatego uważam, że historie o ponad kilowych okoniach łowionych masowo, można między bajki wsadzić. Takie ryby są łowione bardzo sporadycznie, a ja pomimo to postanowiłem spróbować swoich sił. Wydłubałem na paproszki duże ilości okonków takich do 25cm i niestety takie łowienie nie przynosiło mi efektu w postaci tych "legendarnych" garbusów, o których się słyszy co jakiś czas od klientów w naszym sklepie wędkarskim. Ryby padały w każdych rejonach jeziora, brania były przy trzcinowiskach jak i przy samej powierzchni daleko od brzegu gdzie głębokość ponad 8m, były to okonie żerujące na ławicach drobnicy, którą było widać oczkującą nawet kilkaset metrów wgłąb akwenu. Ataki były dość częste, ale niestety najwidoczniej drobnych okoni, na boczny trok też szło połowić sporo rybek. Przy zwiększaniu rozmiaru przynęty, brania często całkowicie zanikały. Lubię mieć na łodzi zawsze dwie wędki, jedna to delikatna okoniówka, a druga to taka mocniejsza pod szczupaki, gdzie na kołowrotku mam nawiniętą plecionkę. Ta moja wędka szczupakowa miała o dziwo największy udział w dobraniu się do "garbusów" oraz szczęście...
Okonia na zdjęciu powyżej, który miał 39cm, złowiłem w dość ciekawych okolicznościach... Był upalny dzień, a ja obławiam wypłycenie około 40m od linii brzegowej, dłubie sobie okonki na boczny trok, z raczej słabymi efektami. Boczny trok po rzucie utkwił mi w zawadzie, a że żyłka cienka... no to urwałem... oparłem wędkę o burtę łodzi i zacząłem montować nowy zestaw... Kątem oka zauważyłem, że coś nagle zaczęło masakrować drobnice przy powierzchni, jakieś 20m od łódki, było widać jak drapieżniki stadem atakują narybek... Nie zastanawiając się ani sekundy, przestałem wiązać boczny trok i natychmiast chwyciłem drugą wędkę, gdzie miałem akurat założone dość duże kopyto (9cm), perłowe z czarnym grzbietem, na główce 7gram, taki zestaw na szczupaki.... rzut za miejsce gdzie były ataki okoni, kilka obrotów korbką i....... czuję, że jest ryba, która mocno walczy na wędce. Zestaw był bardzo mocny, więc hol trwał chwile, jak do burty doholowałem okonia moim oczom ukazał się piękny widok, moją zdobycz "odprowadzały" dwa kolosalne okonie, które były zdecydowanie większe od mojej ryby... Jak wrzuciłem okonia do siatki, natychmiast z bojowym nastawieniem, posłałem przynętę w to samo miejsce, tyle że woda była już spokojna jakby ryby przestały żerować... Nie miałem już ani brania tego dnia, tak jak nie trafiłem już na takie agresywne żerowanie ryb... Wstrzeliłem się najwyraźniej w te kilkadziesiąt sekund, gdy ryby żerowały jak szalone, prawdopodobnie w tym okresie miałbym branie na każdą przynętę, dlatego ten okoń, pomimo, że ładny to jednak przypadkowy i największą rolę przy jego złowieniu odegrało szczęście... Byłem po prostu w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie...
Z kolei okoń ze zdjęcia powyżej (40cm), został złowiony przeze mnie na zawodach klubu "RAPA", które odbyły się, na jeziorze Dąbie. Historia złowienia tej ryby jest praktycznie identyczna, co w wcześniej opisanym przypadku... Upał, zero brań, aż tu nagle kocioł na wodzie, pierwszy rzut na dużą gumę i od razu branie... Chwila żerowania ryb i martwa cisza... Znowu dopisało mi szczęście... Ryba wróciła do wody...
Podsumowując:
Pomimo, że nie jestem "jeziorowym" wędkarzem, udało mi się złowić dwa ładne okonie, szkoda tylko, że obydwie ryby złowiłem w dość nietypowych okolicznościach na bardzo toporny sprzęt...
Już taki urok wędkarstwa, że ciągle mnie zaskakuje ten sport :)

 pozdrawiam

piątek, 14 listopada 2014

Odra - próba złowienia ładnego (dużego) sandacza

Jesień niedługo się skończy, a ja nadal bez ładnego sandacza na swoim koncie w tym sezonie. Poświęciłem dwa dni na spinningowanie na dobrze znanych mi odrzańskich odcinkach w okolicach m. Pomorsko i m. Stany (woj lubuskie). Chciałbym zrelacjonować te dwa dni spinningowania na naszym blogu wędkarskim. Wśród znajomych same złe wieści, od tygodnia wszyscy narzekają na to, że nic nie bierze. Jakby woda martwa była i to nawet w odrzańskich portach, gdzie zawsze o tej porze roku było wielu wędkarzy łowiących białoryb. W sobotę byłem nad wodą o świcie, postanowiłem zacząć łowić przy moście kolejowym z powodu bardzo głębokich główek w jego sąsiedztwie, liczyłem na sandacze, które w zeszłym sezonie były tam regularnie łowione. Tyle, że wtedy było zdecydowanie zimniej o tej porze roku, co mogło mieć wpływ na wyniki. Połowa listopada tego roku to wyjątkowo wysokie temperatury.
Próbowałem wszystkiego co miałem w pudełkach z przynętami, bez efektów. Gumami keitech swing impact na główkach jigowych od 6 do 17Gram, obłowiłem ostrogi z bardzo dużą dokładnością bez brania. Próbowałem na mann'sa twistery we wszystkich kolorach też bez brania, nawet na woblery i obrotówki trochę połowiłem. W akcie desperacji zacząłem szukać sandacza nad zalanymi szczytami główek i w dołach za nimi, przy samych zaczepach, efekt był prawie natychmiastowy, bo urwałem kilka przynęt. Ryb najwyraźniej nie było tam lub były w jakimś letargu i niczym nie można było ich zachęcić do brania. Trzy godziny takiego łowienia i spasowałem, postanowiłem wrócić bliżej auta i spróbować łowić na ostrogach, w pobliżu przeprawy promowej w m. Pomorsko....
 Męki ciąg dalszy i tylko przynęt jakby w pudlach mniej, za to pogoda była ładna. Jest koło godziny 14, a ja już powoli szykuje się do powrotu do domu i pogodzenia się z porażką. Na "główce pod wysokim napięciem", łowiąc na gumkę seledyn, hak 7gram.... Stało się to... Miałem dość wyraźne skubnięcie sandaczyka, oczywiście nie zaciąłem go, bo po tylu godzinach bez brania już chyba bez wiary podchodzilem do łowienia. Nadzieje odżyły, a ja zacząłem bardziej "profesjonalnie" podchodzić do prowadzenia przynęty. Nie minęło 10minut i czuję w opadzie jak coś przynętę "skrobneło", zacinam natychmiast... no i jest ryba... hmmm no przesadzam bo raczej "narybek" powinienem napisać, kilka sekund i mały sandacz jest na brzegu, taka duża przynęta, tak daleko w międzytamiu a ryba taka mała... Dziś najwyraźniej nie był mój dzień, połowiłem jeszcze chwilkę bez brania i zakończyłem tak łowienie tego dnia... wędkarstwo uczy pokory...
Słońce wstało kolejnego dnia, a ja z nowymi nadziejami, już stoję ze spinningiem, na ostrodze odrzańskiej koło m. Stany. Ten odcinek Odry jest  bardzo atrakcyjny wędkarsko, mamy tu głęboką opaskę, główki głębokie poniżej, kilka płytkich i znów 5 ostróg z głębokimi zakolami. Właśnie na tych główkach poniżej mostu łowiłem (próbowałem łowić), było tak samo jak wczoraj czyli beznadziejnie. Mogłem posłuchać kumpla, który dzień wcześniej proponował, abym wpadł do niego na piwo i odpuścił sobie ryby, bo trzeba poczekać na przymrozek. Po godzinie łowienia wyjąłem tylko niedużego szczupaka na keitecha i już do końca dnia, nie miałem ani brania... Lepiej było piwo wypić lub z kobietą w domu zostać, niż jechać na ryby...
Przez te dwa dni wędkowania, Odra mnie pokonała i z kolejnym wypadem wędkarskim, poczekam do wyraźnych przymrozków. Może wtedy uda mi się wyjąc takiego sandacza, który będzie się dobrze prezentował na zdjęciu.
pozdrawiam

środa, 12 listopada 2014

Spodniobuty neoprenowe Behr, niemiecka jakość na naszym sklepie.


Jako fanatyk wędkarstwa spinningowego i pracownik w sklepie wędkarskim, chce podzielić się moimi uwagami dotyczącymi spodniobutów neoprenowych niemieckiej firmy Behr. Ten towar jest w naszym sklepie od "zawsze" i przez te wszystkie lata utwierdziłem się w przekonaniu, że są bardzo wysokiej jakości wykonania, o czym świadczy minimalna ilość reklamacji, średnio 2-3 reklamacje w roku, a sprzedane setki sztuk w sezonie. Neopren jest wysokiej jakości, bardzo wytrzymały i odporny w dużym stopniu na uszkodzenia mechaniczne. Doskonale izolują od niskich temperatur, dlatego idealna oferta dla "pstrągarzy" jak i osób łowiących w morzu, doskonale mi się spisują też podczas spinningowania w Odrze. Kalosze w tych spodniobutach, są wyprofilowane w taki sposób, aby wędkarz odczuwał dużą wygodę użytkowania, podeszwa jest gruba i odporna na uszkodzenia mechaniczne z antypoślizgową powierzchnią gumową lub filcem. Buty są wyścielone neoprenem, dlatego nie trzeba zakładać grubych skarpet do nich. Wygodna torba transportowa jest w komplecie. Dodatkowe wzmocnienia na kolanach, szwy podklejane od wewnątrz, gwarancja nieprzemakalności. Spodniobuty neoprenowe Behr w naszym sklepie wędkarskim, podlegają dwuletniej gwarancji, są dodatkowo w bardzo atrakcyjnej cenie. Moim zdaniem, zakup na wiele sezonów i mogę stanowczo polecić. W swoim asortymencie mamy wiele modeli spodniobutów neoprenowych Behr, wszystkie cieszą się pozytywnymi opiniami.
Wersja najpopularniejsza w najlepszej cenie na rynku, spodniobuty neoprenowe grubości 4mm z gumową podeszwą.
...
Neopren grubości 5mm, podeszwa gumowa, wzmocnienia na kolanach. 
...
FILCOWA PODESZWA, KTÓRA JEST BARDZO PRZYCZEPNA NA ŚLISKICH KAMIENIACH.
...
DOSKONAŁE WYKONANIE I ORYGINALNY MASKUJĄCY KOLOR.
...
WYGODNY KRÓJ, EKSKLUZYWNY CZARNY KOLOR, WZMOCNIENIA NA KOLANACH, GRUBOŚĆ NEOPRENU 5mm.
............................
Jak widać każdy wędkarz znajdzie coś dla siebie, jeżeli chodzi o spodniobuty neoprenowe. Bardzo polecam towar niemieckiej firmy Behr na sklep wędkarski www.centrumwedkarskie.pl

pozdrawiam

poniedziałek, 10 listopada 2014

Mepps najtańszy sklep wędkarski w sieci.

witam!
Cały sezon prowadzimy akcję promocyjną na wybrane obrotówki firmy Mepps. Najniższe ceny na Meppsa na naszym sklepie wędkarskim www.centrumwedkarskie.pl. Obrotówki tego francuskiego producenta, są uważane za najlepsze na świecie, charakteryzują się doskonałą płynną pracą oraz najwyższą jakością wykonania. Przez lata były wyznacznikiem, tego jak powinna pracować i być wykonana błystka obrotowa. Dla rzeszy wędkarzy przynęty mepps, to podstawa jeżeli chodzi o łowienie takich ryb jak: szczupak, okoń, kleń, boleń, jaź, a najmniejsze modele są doskonałe nawet na wzdręgi. W ofercie znajdziemy różnorakie modele błystek, w ogromnej palecie kolorów, dzięki czemu można dopasować przynętę praktycznie do każdych warunków pogodowych, na łowiskach o różnym charakterze. Błystki obrotowe Mepps, są tak wysokiej jakości wykonania, że skrzydełko płynnie pracuje nawet w momencie opadu przynęty. Produkty tej firmy są rozpoznawane przez wędkarzy na całym świecie, wprost kultowe są takie modele jak m.in. aglia lub black fury, które każdy szanowany spinningista powinien mieć w swoim pudełku. Ja osobiście jako zagorzały spinningista darzę te przynęty wielkim sentymentem, do teraz często sięgam po meppsy, zwłaszcza przy łowieniu kleni i jazi, moje ulubione black fury to często ostatnia deska ratunku na moich odrzańskich przelewach, a i niejednego szczupaka przyniosły mi większe modele. Dzięki super atrakcyjnym cenom, na naszym sklepie wędkarskim, ciężko przejść obok tej oferty obojętnie.
Fenomenalnej skuteczności są błystki black fury, które zawsze zabieram ze sobą nad wodę, doskonałe wyjście na bardzo słoneczne dni. Mój kleniowo-jaziowy "pewniak", który polecam z czystym sumieniem.

Przy łowieniu boleni, warto spróbować łowić na aglie long, która często jest bardziej skuteczna niż niejeden boleniowy wobler. Polecam na rapy żerujące wśród zalanych traw, przy podwyższonych stanach rzeki.


Zachęcam do zapoznania się z ofertą naszego sklepu wędkarskiego, błystki mepps najtańsze w sieci. Gwarancja zadowolenia i oryginalności produktu.

pozdrawiam

niedziela, 9 listopada 2014

Najlepsza żyłka na przypony i zestawy Super Elite T1 - trabucco.

Witam.
Żyłki Trabucco na naszym sklepie wędkarskim, to jedna z najlepszych ofert tego typu na rynku. W tym poście naszego blogu chcemy zarekomendować, żyłkę Super Elite T1, która jest prawdopodobnie najlepsza do robienia specjalistycznych przyponów i zestawów wędkarski. Przez te kilka lat sprzedaży tej żyłki, stała się bardzo popularnym towarem, pomimo wysokiej ceny w mniemaniu wielu wędkarzy. Sam Piotr Lorenc właściciel firmy Lorpio, zaproponował nam, jej wprowadzenie na regały w sklepie, początkowo podchodziliśmy do tego towaru sceptycznie, z racji tego, że uważaliśmy, że wysoka cena może przyczynić się do słabej sprzedaży. Okazało się takie podejście mylne, bo dla wielu wędkarzy liczy się najbardziej jakość sprzętu na jaki łowią, a nie cena. Pierwsze szpulki sprzedane, pierwsze testy naszych klientów i miłe zaskoczenie, klienci zaczęli wracać do nas po tą żyłkę oraz ciągle nowe osoby przychodzą z zapytaniem o ten towar. Już podczas testów "na sucho" ta żyłka Trabucco, wyróżnia się niebywałą gładkością, kolorem absolutnie niewidocznym w wodzie, trzymaniem rzeczywistej średnicy z opisu na szpuli (jak weźmiemy np. średnicę 0,08mm, to jest ona faktycznie taka i już na oko widać, że jest cieńsza niż niby te same średnice tańszych żyłek), wytrzymałość na mokrym prawidłowo wykonanym węźle jest też taka jak w opisie oraz jest dość miękka nawet przy zrobieniu krótkich przyponów, dzięki czemu nasza przynęta na haczyku zachowuję się bardzo naturalnie. Stosowana przez zawodników, w ciężkich technicznie odrzańskich łowiskach potwierdziła też jej dużą odporność na uszkodzenia mechaniczne.
Jeżeli poszukujemy żyłki o najlepszych rzeczywistych parametrach, to polecam żyłkę Trabucco Super Elite T1, na sklepie wędkarskim centrumwedkarskie.pl. Wyprodukowana w Japonii, pod logiem włoskiej marki Trabucco, żyłka najwyższej jakości.

piątek, 7 listopada 2014

spinwal oferta dla wymagających spinningistów.

Firma Spinwal od prawie 20 lat, zajmuje się produkcją agrafek i przyponów najwyższej jakości. Przez te wszystkie lata umacniała swoją pozycje na rynku i obecnie ma rzesze spinningistów, którzy darzą ich produkty olbrzymim zaufaniem. Ja też mogę tylko w samych pozytywach wypowiadać się, o zwłaszcza agrafkach Spinwal, które mnie nigdy osobiście nie zawiodły. Ten zdawałoby się drobny element zestawu, często potrafi przesądzić o wyniku zmagań z rekordową rybą, dlatego uważam, że nie warto iść na kompromisy i starać się "zaoszczędzić" te parę groszy na wyrobach innych firm. Na naszym sklepie wędkarskim nie mogło zabraknąć tak wysokiej jakości produktów.
Powyżej moje ulubione agrafki, które stosuję przy łowieniu okoni na paprochy oraz klenio-jazi na małe woblerki, to tzw. "zapinka". Bardzo wygodnie i szybko wymienia się na nich przynęty, a są i tak o wiele wytrzymalsze niż żyłki, które stosuje przy takim łowieniu, na prawdę olbrzymia wygoda jest przy ich stosowaniu i mogę z czystym sumieniem polecić.
Jak stosujemy przynęty, podatne na skręcanie żyłki to w ofercie spinwal są moim zdaniem najlepsze krętliki z agrafkami, które też nas nigdy nie zawiodą, a wybór wielkości jest zadowalający każdego spinningistę. Jak łowimy na obrotówki to niezbędne akcesorium, na którym nie warto oszczędzać. 
Łowcy sumów lub fanatycy morskiego łowienia też znajdą coś dla siebie. Polecam agrafki i krętliki marine, bardzo mocne i niezawodne, sprawdziły się przy połowie dorszy na wrakach przy użyciu ciężkich pilkerów. Nie zawiodą przy holu kilkunastokilowej ryby z dużych głębokości, wysoka jakość warta swojej ceny.
Prezentowane wyżej, agraki z krętlikiem, zdadzą egzamin także przy spinningowaniu, na duże przynęty z nastawieniem na suma. Jeżeli jeszcze nie spotkaliśmy się z wyrobami tej firmy, to najwyższa pora przetestować, a wtedy prawdopodobnie na stałe zawitają do naszego sprzętu wędkarskiego.
pozdrawiam

wtorek, 4 listopada 2014

Syclops i lusox nowości meppsa na sklepie.

Asortyment naszego wędkarskiego sklepu internetowego, poszerzył się o dwie bardzo łowne przynęty, francuskiego producenta firmy MEPPS.  Na tym naszym blogu wędkarskim chciałbym zarekomendować doskonałe obrotówki "lusox"oraz wahadłówki "syclops", które charakteryzują się niespotykaną pracą, bardzo atrakcyjną dla drapieżnika. Próżno szukać odpowiedników dla tych przynęt w ofercie innych firm wędkarskim, Mepps to klasa sama w sobie, którą docenili wędkarze na całym świecie. Ceny naszym zdaniem utrzymujemy na bardzo konkurencyjnym poziomie, a towar dostępny od ręki - gwarantujemy bardzo szybkie wysyłki.
Lusox mepps - kultowa szczupakowa przynęta, na którą zapewne padło wiele rekordowych ryb. Charakterystyczne kanciaste skrzydełko, wytwarza silne bodźce na linie boczną dużych drapieżników, co prowokuje do agresywnego ataku w naszą obrotówkę. Nie zapominajmy też o fantazyjnych refleksach świetlnych jakie wytwarza ów skrzydełko podczas pracy w wodzie. Czerwony chwost to klasyka, w przynętach szczupakowych i dodatkowy walor "lusoxa". Przynęta wyjątkowa, która daje olbrzymie pole do popisu jeśli chodzi o technikę prowadzenia, dzięki dodatkowemu obciążeniu w postaci "rybiej głowy", ta przynęta doskonale pracuje także w opadzie i można nią obławiać gwałtowne uskoki dna jak i dołki. Łowca kolosalnych szczupaków powinien tego meppsa mieć w swoim pudełku.

Syclops mepps - wahadłówka "istny wariat", o niespotykanej pracy wśród przynęt tego typu. Spinningista może prowadzić tą przynętę z olbrzymią dowolnością, z szansą na branie w każdym momencie. Blacha bardzo nietypowo wyraźnie wykrępowana. Dobrze pracuje przy powolnym jednostajnym prowadzeniu, jak i boleniowemy tempu, a w momencie opadu nęcąco migotliwie kolebie się na boki. Zdała egzamin, przy łowieniu szczupaków jak i okoni, a nawet w niektórych okolicznościach boleni. Wędkarz musi "ożywić" tą przynętę, a wtedy wyniki wędkarskie mogą być bardzo zadowalające. Jako fanatyk wędkarstwa spiningowego polecam te przynęty.
pozdrawiam



poniedziałek, 3 listopada 2014

okonki na jeziorku - 1listopada...

Mało wolnego czasu, aby pojechać nad wodę, więc trza korzystać z każdej nadarzającej się okoliczności. Zatem po obowiązkowej wizycie na cmentarzu 1listopada, pojechałem nad pobliskie jeziorko, z dużą ilością kładek, z zamiarem łowienia okonia. Jezioro jest małe i usadowione między dwoma wsiami, brzegi to głównie rozległe trzcinowiska, pośród których jest dużo pomostów wędkarskich. Łowisko to znam od czasów dzieciństwa, więc udałem się najpierw na dobrze znany pomost, w miejscu gdzie trzciny są rzadsze, a głębokość wody, przy trzcinach około 1m, a na maksymalnym zasięgu rzutu było około 2m.
Był bezwietrzny dzień, bez najmniejszej falki na tafli jeziora. Było widać, że drobnica "oczkuje" przy powierzchni, którą co jakiś czas coś płoszyło, najwyraźniej okonie atakowały ją od dołu. Kilka ataków na drobne rybki było bardzo agresywnych i na wodzie zostawał ślad po ataku drapieżnika. Niestety to wszystko działo się po za zasięgiem moich rzutów, co bardzo irytowało. Łowienie na boczny trok było bezowocnym, więc sięgnąłem po "wirujący ogonek" firmy Spinmad, którym można daleko rzucić, a sama przynęta nie pracuje zbyt głęboko, po pewnym czasie ataki były bliżej brzegu i udało mi się wyjąć kilka okonków z toni jeziora.
Przynętę prowadziłem w toni pod ławicami drobnicy, średnim tempem z agresywnymi podszarpywaniami i chwilowymi przerwami w ściąganiu, aby połowić w opadzie, ta przynęta idealnie pracuje także przy takim łowieniu. Brania były agresywne, ale niestety bardzo rzadkie, a zbliżał się już zmierzch. 
Im słońce było bliżej horyzontu, tym drobnica bliżej brzegu, a za nią okonie. Ataki okoni były już w zasięgu rzutu, ale zero brań. Zmieniłem przynętę na typowe twisterki na główce 2,5g i zacząłem łowić w opadzie, taka taktyka przyniosła mi kilka rybek, ale niestety żadna nie była okazała. Ot takie średniaczki brały, które szybko wracały po holu do wody. Najlepsze kolorki były moto-oil z różnymi wersjami kolorystycznymi brokatu.
Dziś miałem tylko kilka godzin na łowienie, więc każda rybka bardzo cieszyła. Było widać, że duże okonie są w łowisku, ale przy ogromnej ilości narybku nie udało mi się ich skusić do brania. Łowiłem wędką 2,4m z c. w. do 10g, taka delikatna "wklejka". Pogoda dopisała i bardzo przyjemnie się przebywało nad tym jeziorem. Słońce już zachodziło, a ryby przestawały jakby żerować lub po prostu zeszły trochę głębiej. 
W świetle zachodzącego słońca, zacząłem składać powoli sprzęt. Nad jeziorem dziś, z powodu święta było bardzo mało wędkarzy, co mi bardzo odpowiadało, bo kocham mieć spokój nad wodą. Rybki może i brały słabo, ale nie będę wybrzydzał, bo nie wiadomo jaka będzie pogoda tej jesieni i kiedy jeszcze będę miał czas wędkować. Wyniki mogłyby być o wiele lepsze z łódki, ale niestety na tym akwenie jest zakaz łowienia ze środków pływających.


pozdrawiam

niedziela, 2 listopada 2014

moja życiówka! Sum nocą na spinning...

Sum to ryba, która chyba najbardziej działa na wyobraźnie spinningisty i niejednemu wędkarzowi ciężko było się otrząsnąć po przegranej nierównej walce. Jako największy drapieżnik naszych wód wymaga specjalnego podejścia, zwłaszcza w doborze sprzętu, jestem przekonany, że w Odrze pływają ponad 100KG wąsacze, które bez trudu zdemolują sprzęt nieprzygotowanego wędkarza.
Od zawsze moim marzeniem było wyjęcie olbrzymiego suma na spinning, przez te wszystkie lata jak łowię miałem kilka razy okazje poczuć moc tej ryby na wędce oraz gorycz porażki, bo brania były na sprzęt przygotowany do łowienia o wiele mniejszych ryb. W pamięci do teraz mam sytuacje z pewnego letniego popołudnia gdy na dobrze mi znanych piaszczystych odrzańskich ostrogach chodziłem za kleniem i boleniem. Ustawiłem się na łasze piasku na międzytamiu, woblerka typu "bączek" podawałem za widoczną pod wodą rafkę z dnem pokrytym kamykami i żwirem, przy którymś z rzędu rzucie, miałem takie branie, że nie zapomnę go do śmierci. W miejscu gdzie był mój płytkochodzący woblerek "woda się otworzyła" zobaczyłem olbrzymi pysk i lej na powierzchni, gwałtowne ugięcie wędziska oraz po chwili olbrzymią płetwę ogonową, jak ryba zawracała z przynętą w stronę głównego nurtu rzeki. Żyłka zaczęła mi z niesamowitą prędkością wydobywać się z szpuli kołowrotka a hamulec dosłownie "piszcał", ryba z szaloną prędkością w ciągu kilkunastu sekund "zacumowała" na drugim brzegu odry między głębokimi ostrogami, a ja stałem jak zamurowany przez kilkanaście minut z wędką wygiętą w pałąk. Próbowałem oderwać rybę od dna i zmusić do dalszej walki, ale się nie udało sum na drugim brzegu krążył chwilę w swojej kryjówce, aby po chwili przymurować do dna i zostać w bezruchu. Żyłka była za cienka na taką rybę i musiałem ją urwać, było to jedyne rozwiązanie w tej sytuacji.... Po czymś takim, serce tak szybko mi biło a ręce się trzęsły, że nie miałem już sił aby łowić dalej... sum wygrał ze mną i nawet chyba nie wyczuł tego, że był na wędce.
Innym razem na mocniejszy sandaczowy sprzęt, na kopyto przytrzymane w warkoczu miałem branie, które z początku traktowałem jak zaczep, aby po chwili poczuć "łódź podwodną", która majestatycznie odpływa ode mnie, z piskiem hamulca w kołowrotku. Tym razem walka była bardziej wyrównana, hol już trwał koło 30minut i nawet kilka razy udało mi się rybę podciągnąć do mnie te parę metrów. Myślałem, że walkę już wygram, rybę podholowałem już na te kilka metrów od brzegu i ujrzałem mojego przeciwnika. Sum miał około 1,5m, po tym jak zobaczyłem go przy powierzchni, dostał olbrzymiej siły i z szalonym impetem ruszył w główny nurt, żyłka nie wytrzymała tak gwałtownego odjazdu....
Te dwie sytuację najbardziej mi utkwiły w pamięci, postanowiłem pogrubić sprzęt i zapolować konkretnie na suma, nocne spinningowanie i duże woblery miały mi przynieść sukces. Z relacji klientów w naszym sklepie wędkarskim i tego co wyczytałem w czasopismach wędkarskich, wytypowałem wobler, na który będę łowił. Salmo boxer kolor GT, wersja płycej chodząca, kotwice wymieniłem na o wiele mocniejsze, nawinąłem na kołowrotek wielkość 4000, 135m plecionki "Power pro" o wytrzymałości powyżej 20kg, stosowałem przypon wolframowy w otulinie, długości 50cm i wytrzymałości 20kg.
Co trzecią letnią nockę byłem nad odrą z przedstawionym wyżej sprzętem wędkarskim, kusiły mnie klenie, sandacze i bolenie, ale postanowiłem łowić selektywnie, liczył się dla mnie tylko wąsaty król rzeki. Obławiałem wypłycenia między głębokimi ostrogami oraz odpływy za przelewami, koło 10 nieprzespanych nocy bez brania, już powoli traciłem nadzieje i rozważałem kapitulację oraz wrócenia do łowienia bardziej przyjaznych mi ryb. Postanowiłem, że jadę ostatni raz w tym roku na "sumową nockę" i właśnie ta nocka okazała się szczęśliwa. Wobler równo pracował w ciemnościach za płytkim przelewem, aż tu nagle poczułem tak potężne branie, że o mały włos bym wpadł do wody, ryba chciała mi dosłownie wyrwać wędkę z dłoni. Siła mojej zdobyczy była olbrzymia, na grubszej plecionce toczyłem wyrównaną walkę w kompletnych ciemnościach. Pojechałem na ryby z kolegą, który główkę niżej łowił metodą gruntową, zacząłem krzyczeć do niego aby przyszedł do mnie pomóc przy podebraniu ryby. Sum nie poddawał się i robił bardzo długie odjazdy, wędką trzeszczała wygięta po rękojeść. Koło 20minut trwało zanim zobaczyliśmy suma pod powierzchnią, zapaliłem latarkę czołową i byłem w szoku jakiego "potwora" mam na kiju. Kolega pewnym ruchem chwycił rybę za szczękę i wytaszczył ją na piasek, ręce opadały mi z sił i czułem nie bywałe szczęście, że po tylu latach udało mi się złowić ładnego suma. Pora na fotki, pierwszy raz w życiu miałem problem podnieść rybę do zdjęcia, była bardzo oślizgła i na dodatek bardzo żywotna, nie chciałem jej skrzywdzić, aby w dobrej kondycji wróciła do wody. W końcu udało mi się jakoś chwycić rybę za łeb i część ciężaru jej oprzeć na kolanie, zdjęcie kolega zrobił a rybka z potężnym uderzeniem płetwy ogonowej wróciła do wody. Długość ryby zaznaczyłem na wędzisku, aby na następny dzień w domu zrobić pomiar, miarka pokazała mi 170cm. Jest to nadal moja "życiówka", którą bardzo ciężko będzie mi pobić. Jednak cierpliwość się opłaciła i po raz kolejny woda wynagrodziła moje trudy i te wszystkie nieprzespane noce.

Liczę, że jeszcze kiedyś będzie mi znowu dane poczuć moc tej pięknej ryby, której należy się szczególny szacunek. Uważam, że takie duże sumy powinny być bezwzględnie wypuszczane i traktowane przez wędkarzy jak swoisty "pomnik przyrody". Mam nadzieję, że czytelnicy tego bloga wędkarskiego będą tego samego zdania co ja.
pozdrawiam
Mateusz Z.